Święto Biegaczy w tym roku było zaplanowane na 24 kwietnia,
czyli trzy tygodnie po półmaratonie Warszawskim. W zeszłym roku brałam udział w
Owm, ale w biegu Oshee, czyli na 10 km. W tym roku plan był, aby zrobić
maraton. Maratoński debiut miałam w zeszłym roku na maratonie Warszawskim, to
teraz chciałam nowej życiówki, a marzyłam o czasie poniżej 4 godzin. O tym
myślałam, jak się zapisywałam.
![]() |
Moja Meta |
Na bieg zapisywałam się sama nie pamiętam, kiedy, ile
zapłaciłam też nie pamiętam. Wiem, że dostałam jakąś zniżkę i za pakiet premium
było na pewno poniżej 100zl. Cena bardzo atrakcyjna jak za maraton, biorąc
jeszcze pod uwagę zawartość pakietów (tych z poprzednich lat). Zapisywałam się
trochę w ciemno, bo trasa nieznana, zawartość pakietu również. Do wyboru były
trzy rodzaje pakietów:
-tylko numer
-numer + koszulka
-premium
![]() |
Pakiety / źr. Orlen Warsaw Marathon |
Moim zdaniem super pomysł, bo znam wielu biegaczy, którzy
nie potrzebują kolejnej koszulki do szafy, którym wystarczy sam numer. Ja
jednak wolałam premium, organizatorzy zapowiadali, że nie będzie odbiegał
jakością od tych z lat ubiegłych. Po nowym roku dostępny był już tylko pakiet
podstawowy i premium, który miał być dostępny do kwietnia. Niestety w lutym
organizator powiadomił, że pakiety premium się skończyły. Na oficjalnej stronie
organizatora i w mediach społecznościowych w dalszym ciągu było brak sensownych
informacji tzn., jaka trasa czy zawartości pakietu premium. Za to organizator
biegu wrzucał na swoją stronę na Facebook ‘u przepisy kulinarne. Mega!!!
Pierwszego marca pojawiła się trasa. Trochę się przeraziłam
tą długą prostą przez Ursynów aż za Wilanów i powrót. Ale to jest maraton,
długa trasa i wiem, że organizatorzy przy planowaniu musieli wziąć wiele
wytycznych pod uwagę. Trasa musiała być zgodna z wymogami, zadowolić biegaczy i
osoby, które mieszkają w pobliżu. Mi osobiście dużo bardziej podobała się trasa
37 PZU Maratonu Warszawskiego, w którym debiutowałam na królewskim dystansie,
ale wszystkim się nie da dogodzić, a poza tym jedni wolą kawę inni herbatę.
Trasa to trasa i nie ma, co dyskutować.
W następnej kolejności organizator zaprezentował wzór
medali. Mi się bardzo podobały, uważam, że był to jeden z ładniejszych medali w
mojej "historii" biegowej.
Po długim oczekiwaniu, organizator zaprezentował pakiety i
nastąpiło buuuuuuu. Patrząc po komentarzach nie tylko mi on się nie spodobał. O
pakiecie podstawowym czy tym rozszerzonym nie ma, co pisać wszystko jasne, ale
pakiet premium. Po za numerem i koszulką w pakiecie były frotki oraz kupon
rabatowy na buty Asics w sklepie biegacza. A jak ktoś nie biega w asics'a?
Według mnie pakiety z lat ubiegłych były znacznie lepsze, ktoś może powiedzieć
nie biega się dla pakietu. Zgoda, ale w tym wypadku był wybór. Wybrałam kota w
worku i...
Czas zleciał nie wiadomo, kiedy, na jednym z treningów NRC
odbywających się pod stadionem narodowym zobaczyłam jak buduje się miasteczko
biegacza Orlen. Dopiero jak to zobaczyłam uświadomiłam sobie, że to już
niedługo. Niestety (a może stety) aktualna moja "niedyspozycja zdrowotna”
postawiła nad tym startem wielki znak zapytania. Wiedziałam, że na pewno
życiówki nie będzie, plan złamania 4 godzin nie możliwy. Zastanawiałam się nad
startem. Nagle się dowiedziałam, że Agnieszka, czyli RunNessy, która miała biec
na 10km w biegu Oshee wygrała pakiet na maraton (a kilka dni wcześniej
namawiałam Ją aby pobiegła maraton). Raz biegliśmy w półmaratonie Warszawskim
to i tu damy radę. Oczywiście z tym pakietem to nie była taka prosta sprawa jak
by się mogło wydawać, ale w tej sprawie odsyłam na blog RunNessy.
Orlen Warsaw Marathon Expo
Nadszedł ten dzień, czwartek 21.05 i otwarcie Expo i biura
zawodów. Orlenowskie Expo uwielbiam, mnóstwo wystawców i mogę chodzić własnymi
drogami. Odbiór pakietów nie był prosty, bo się okazało, że dokument
potwierdzający dane osobowe to nie prawo jazdy i najpierw zostałam odesłania do
informacji, ale tam pani nie wiedziała, co zrobić to wysłała do punktu
"trudne sprawy” i się okazało, że mogę odebrać pakiet. Zwiedzanie Expo,
wiele ciekawych stoisk, atrakcyjne ceny i super promocje. Ja oczywiście
najwięcej czasu spędziłam w ForPro.
Z racji tego, że różne osoby z poza warszawy odbierały pakiety
w różne dni, na Expo byłam również w piątek i sobotę. Dzięki temu miałam okazję
zobaczyć się ze znajomymi np. z Marcinem fantastycznym biegaczem autorem bloga
Gruby Biega, bo wiedziałam, że w dniu biegu może być trudno. I codziennie
zakupy w ForPro (dobrze, że Expo jest „od święta” ;-) ). W sobotę wraz z
Agnieszką udaliśmy się na Pasta Party, jednak wyobrażałam to sobie trochę
inaczej, szczerze oglądając zdjęcia z biegów zagranicznych to pasta party jakieś
słabe było. Chwilę posiedziałam i trzeba było uciekać do domu, bo w niedzielę
wczesnym rankiem wstać trzeba.
Dzień maratonu.
W informatorze, który otrzymaliśmy wraz z pakietem było
wszystko dokładnie opisane tzn., o której zamykane są depozyty czy strefy
startowe. Mimo, że bieg rozpoczynał się o 8:45 to depozyty (a przynajmniej w
teorii) zamykamy się o 8:10. Kilka osób narzekało, że za wcześnie, że zimno
itp. Jednak, dlatego trenujemy w różnych warunkach, bo nigdy nie wiemy jak
będzie w dzień startu.
Rembertów Team |
NRC Runner |
Bajlando Team |
Rano było chłodno, spotykałam, co chwile kogoś znajomego,
było wspólne zdjęcie z Rembertów Team i ruszyliśmy w stronę startu. Organizacyjnie
wszystko perfekcyjnie, droga od depozytów do stref oznaczona, toalet dużo. Nie
można narzekać.
Z Agnieszką ustawiłyśmy się gdzieś na końcu, bo plan był na
około 4.45. Ja jednak dalej nie byłam pewna startu, wiedziałam, że jak coś
będzie nie tak to schodzę z trasy.
Start był piękny. Flaga nad głowami, balony i biegacze
ruszyli. Oshee na północ, maraton na południe. Biegacze obu biegów ustawieni
koło siebie ruszając wzajemnie się pozdrawiali.
![]() |
Balony przed startem / fot D.Kramski ag. Live |
![]() |
Flaga nad głową /fot. W.Figurski ag. Live |
Spod stadionu Narodowego ruszyliśmy na królewski dystans,
pierwszy punkt widokowy to Wisła widziana z mostu świętokrzyskiego, następnie
trasa kierowała nas na stare Miasto i jedyny podbieg na trasie. Podbieg ulicą konwiktorska,
czyli znany między innymi z biegu Powstania Warszawskiego. Następnie stare
Miasto, krakowskie przedmieście i tak mijały kilometry w stronę południowej
granicy miasta. Mieliśmy 5 kilometrów, 10 kilometr i...
Na 11 kilometrze była moja meta. O powodzie zejścia na razie
nie chcę pisać, jednak wiedziałam, że tak będzie najbezpieczniej. Lepiej nie
ukończyć jednego maratonu, niż ukończyć ten ostatni. Najbardziej szkoda mi było
nie tego, że nie ukończę, bo to tylko bieg jeden z, wielu, ale tego, że nie
mogę dopingować RunNessy.
Wracając do maratonu po tym jak przytruchtałam 11 kilometrów
w tempie powolnym założyłam ciepłą bluzę i udałam się w stronę mety. Z jedenastego
kilometra blisko było do 36, tam też się udałam. Chwilę odpoczęłam coś zjadłam
i zaczęłam wracać w stronę mety dopingując maratończyków i wpatrując Agnieszki.
Próbowałam zlokalizować ją dzięki aplikacji Orlenu, ale ta przez długi czas
pokazywała, że jest ona jeszcze na starcie. Tak sobie powoli wracając dotarłam
do 39 kilometra. Aplikacja niestety przestała działać, a ja wypatrywałam
RunNessy. Mijało mnie wielu znajomych biegaczy i wszyscy zdziwieni - "jak
to, ty zeszłaś"? Założyłam numer na drugą stronę, aby się nie niszczył, a
druga sprawa nie chciałam być brana za maratończyka, bo kilka kilometrów mnie
minęło. Stałam i wyglądałam Agnieszki, byłam pewna, że da radę, ale z każdą
minutą zastanawiałam się gdzie ona jest. Może została w Wilanowie? Liczyłam,
tempo kilometry, mnożyłam czas i zastanawiałam się czy Agnieszka biegnie czy
nie, a może już jest na mecie. W między czasie dostałam telefon, że mój kolega
Krzysztof też odpadł robiło mi się coraz zimniej, a myśli były różne.
Pełna uśmiechu RunNessy na 39 kilometrze |
Nagle wyłoniła się pełna uśmiechu Agnieszka. Szybko bluza do
plecaka i już biegniemy razem. Przed nami most Świętokrzyski i już widać blisko
stadion. Trochę biegnąc, trochę truchtając docieramy na ostatnią prostą. Ostatnie
kilka metrów i wbiegamy na linię mety. Tańczące hostessy, konfetti w górze i
muzyka, nikt czasem się nie przejmuje. Za metą, co kto lubi woda, izotonik czy
piwo. My do depozytu i chwila odpoczynku na leżakach. Tak się kończy OWM 2016.
Kilka metrów przed metą |
Mały odpoczynek |
Podsumowanie
1. Organizacja - mimo, kilku „ale" odnośnie pakietów i
kupowania kota w worku to organizacyjnie wszystko super.
2. Mój bieg - Zrezygnować też trzeba umieć. Czasem lepiej
przebiec kilometr mniej niż o kilometr za dużo. Wolałam, aby to był pierwszy maraton,
którego nie ukończę niż ostatni, który skończę.
3. Bieg Agnieszki jest najlepiej opisany u niej na blogu,
czyli RunNessy
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza