27 lipca 2015

XXV Bieg Powstania Warszawskiego

ZA KAŻDY KAMIEŃ TWÓJ STOLICO

W niedzielę 25.07.2015 odbył się 25 bieg Powstania Warszawskiego. Start biegu przewidziany był w okolicach godziny 21. Był to drugi w tym roku bieg z cyklu Warszawskiej Triady Biegowej - Zabiegaj o Pamięć. Po rannej rozgrzewce na schodach PASTy nie mogło mnie tu zabraknąć. 
Medal z XXV Biegu Powstania Warszawskiego

Bieg przed i po :-D 

Oczywiście nie mogło być inaczej, jeżeli czegoś chcę bardzo to wszystko musi być pod górkę. Tak też było przy tym biegu. Chciałam pobiec jak najlepiej, gdzieś w głowie miałam myśl, marzenie, złudzenie że może się uda wreszcie pobiec w okolicy 50 minut. Chciałam aby wszystko wypadło tip top.
A tu niespodzianka około godziny 18 nad Warszawą burza, silny wiatr i duże opady deszczu, ale może do 21 przejdzie i będzie dobrze. W internecie na Facebooku pojawiły się informacje że bieg może się nie odbyć, że godzina startu może ulec zmianie. Takie informacje tylko nie potrzebnie denerwują, tym bardziej że organizator nic nie pisze. O 19 będąc już w samochodzie w drodze na bieg, burzy już nie było, wiatr jakby mniejszy i deszczu też mniej. Czyli niby dobrze, ale w tym momencie przypominam sobie ze zapomniałam numeru startowego czyli szybki zwrot i do domu. Strata tylko 10 minut i tak była rezerwa. Po drodze zabrałam cześć teamu i udaliśmy się na bieg. Przy linii startu wspólne zdjęcia i rozmowy, czas szybko zleciał.

Rembertów Team na chwilę przed startem

Udaliśmy się na swoje starty do stref. Pierwszy startował bieg na 5 kilometrów, start zaczynał się 20:40 i podzielony był na 3 strefy, o 21 rozpoczynał się start biegu na 10 kilometrów. W tym biegu stref było więcej, ja ustawiłam się w trzeciej.  W okół z minuty na minutę przybywało biegaczy co chwila również pojawiał się ktoś znajomy. 
Spotkanie z biegowymi znajomymi  

Wybiła godzina 21:00 na chwilę przed wystrzałem startera został odśpiewany hymn. Mazurek Dąbrowskiego na kilkaset a może kilka tysięcy gardeł ma moc, do tego pamięć o ludziach, którzy walczyli za miasto w którym teraz mogę żyć.

Ruszyliśmy.

Tym razem organizator w przeciwieństwie do biegu konstytucji oraz niepodległości szybko puszczał strefy. Trasa biegu jak wcześniej poczytałam była mocno związana z historią, biegliśmy po zmroku przy trasie mijaliśmy powstańców. To wszystko robiło wrażenie. Mimo wieczorowej pory było też wielu kibiców przy trasie, w oknach i na balkonach. Sama trasa mokra po poprzedzających opadach deszczu, pasy i linie śliskie. Jednak śliskość trasy najbardziej odczuwało się na zbiegu ulicą Karową. Ulica bardziej kojarzona z odcinkiem specjalnym rajdu samochodowego teraz weryfikowała nasze umiejętności. Kolejnym trudnym elementem na trasie był podbieg ulicą Sanguszki przed samą metą lub w moim przypadku również w połowie. Jeszcze na chwilę przed rozpoczęciem podbiegania w górę zaczęło najpierw kropić, a później coraz bardziej padać, jak wpadłam na metę to już konkretnie padało. Mimo deszczu biegało się w sumie dobrze, była dobra temperatura do biegania. Jak już wspomniałam po minięciu linii mety z nową życiówką (co się okaże później ) deszcz padał już konkretnie.
Biegniemy :-)

Medale i inne cuda były rozdawane nie bezpośrednio za metą, a na terenie ośrodka Polonia. I to był jeden minusik całej imprezy. Mianowicie po wejściu na teren Polonii przywitały nas gigantyczne kałuże i jeszcze większe zatory. Każdy chciał dostać po biegu medal wodę czy banana,a jednocześnie jak najbardziej ominąć kałuże i to powodowało wspomniane wyżej zatory. Po biegu dostałam medal, izotnika, banana oraz wafelka. Po wydostaniu się ze strefy mety udałam się jeszcze na trybunę stadionu Polonii gdzie odbywała się dekoracja najlepszych w biegu na 10 kilometrów, a następnie ustawiłam się w kolejce do grawerowania. Po oznakowaniu mojego łupu nie zostało nic innego jak powrót do domu. I w tym miejscu kolejna niespodzianka, ale nie ostatnia. Po przebiegnięciu 10 kilometrów w deszczu, w butach było mokro, ja też byłam mokra było nawet momentami zimno przychodzimy do samochodu i co widzę. Trzeba zmienić tylną oponę na zapas. Coś koniecznie chciało nas zatrzymać jeszcze w okolicach biegu :-) teraz piszę o tym z uśmiechem, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Była złość, zdenerwowanie i zmęczenie. Na szczęście to nie mi przypadł zaszczyt zmiany tej opony, ale i tak wolałbym jechać od razu do domu. Po przywróceniu sprawności naszemu pojazdowi , myślałam już o wygodnym łóżku. Po przejechaniu kilku kilometrów, około godziny 23.30 utknęliśmy w korku w alejach Jerozolimskich przy smyku. Co jest? Są osoby które mówią że Warszawa jest miastem, które nigdy nie śpi. Ale korek o tej porze. Tu przyczyną był kończący się koncert AC DC. I tak ze wszystkimi przygodami dotarłam około 00:20 do domu.
Na tle stadionu Polonia

Podsumowując bieg.

Bieg, trasa, organizacja i kibice wszystko było na piątkę. Złego słowa nie można powiedzieć o organizatorze bo wszystko było na wysokim poziomie. Wielkim plusem był zorganizowany parking dla biegaczy czy możliwość poruszania się komunikacją miejską na podstawie numeru startowego. Dużym minusem są niestety uczestnicy robiący sobie selfie w czasie biegu. Właśnie na Karowej zostałam przyblokowana, biegacze po całej szerokości trasy, a niektórzy się zatrzymują aby zrobić sobie zdjęcie albo na samym środku trasy mając za sobą innych biegnących zatrzymują się na wiązanie buta. Ja lubię robić zdjęcia potwierdzić to może wiele osób, ale nie przyszło bi mi do głowy zatrzymać się na środku drogi i robić sobie selfie na tle innych biegnących. Zdaję sobie sprawę z faktu że nie jestem biegowym asem, dla wielu mogę również być jakaś przeszkodą, ale staram się nie być zawalidrogą. Ktoś z tylu krzyczy lewa czy prawa wolna staram się dostosować. Ja Biegnę na 50 minut ktoś może chce złamać 40.

Ja przebiegłam 10 kilometrów w 53.09. Jest to mój nowy rekord życiowy w biegu na 10 kilometrów.  Poprawiłam mój wynik z biegu w Garwolinie o 6 sekund. Jestem zadowolona bo cały czas jest do przodu.



A teraz czekamy na 2 BMW półmaraton Praski :-)
Pozdrawiam :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz