Wielka impreza biegowa, wielki bieg i wielu biegaczy. Bardzo się cieszę, że
mogłam wziąć udział. Bo naprawdę miło było, miło było zobaczyć tych wszystkich
biegaczy mniej lub bardziej znajomych i tych całkiem nieznajomych.
 |
Medal 13 PZU Półmaraton Warszawski |
Przygotowania
U każdego przygotowania do półmaratonu wyglądają inaczej, jedni spędzają
godziny na treningach inni w sklepach poszukując nowej koszulki. U mnie za mało
czasu na treningi tym bardziej na chodzenie po sklepach. Jedyne zakup biegowe
robione były na Expo przy okazji odbioru pakietu,
tu opisywałam expoPółmaratonu Warszawskiego. Treningów biegowych też nie było dużo, do marca od
czasu do czasu w marcu podobnie. Szczerze mówiąc i pisząc nie łatwo biega się z
za dużą wagą. Trochę więcej jest ćwiczeń w domu, waga niestety bardzo powoli
schodzi, ale w centymetrach już coś widać. Decydując się na udział w
półmaratonie czy maratonie trzeba być świadomym, że nie jest to wycieczka na
grzyby. Półmaraton to ponad 21 kilometrów, które trzeba pokonać w określonym
czasie. Na półmaraton się zdecydowałam, na maraton, choć bardzo chcę raczej nie
uda mi się przygotować w tym roku. Nie będę pisała o badaniach, bo to jest
podstawa, nawet nie biorąc udziału w zawodach o własne zdrowie trzeba zadbać.
 |
Przed startem |
Na chwilę przed.
W sobotę już wszystko sobie przygotowałam, strój na ciepło i na zimno, numer
startowy, żele, nawet buty z kurzu przetarłam. Spakowałam córkę, aby rano tylko
chwycić jej torbę i zaprowadzić do babci. Na koniec przestawiam zegarki (te,
które same się nie przestawiają) i ustawiam 5 budzików (tak na wszelki wypadek)
Wszystko gotowe, można pójść spać. Poszłam spać najwcześniej jak się dało,
czyli około godziny dwunastej, a budzików ustawione na 6 rano.
 |
Rozgrzewka |
Niedziela 25.03.2018
Pobudka 6 rano czasu letniego. Niewyspana i trochę zmęczona. Dzień zaczęty jak zawsze,
czyli tabletka, toaleta i czekanie aż minie godzina, aby zjeść śniadanie. Po
śniadaniu przebranie i ubranie małej na śpiąco i do babci, bo o ósmej
zaplanowany wyjazd. Jak każdy półmaratończyk miałam darmową komunikację, jednak
wybraliśmy samochód. Świadomie, wiedząc, że będą ulice pozamykane, będzie
ciężko zaparkować, ale tego wymagał plan dnia. Zaparkować się udało, tak około
2 kilometry od startu. Po zaparkowaniu przebrałam się , wybrałam opcje na
krótko i ruszyliśmy w stronę startu. Było troszkę chłodno z rana, ale nie
tragicznie. Im bliżej startu, tym więcej biegaczy było widać, a im bliżej
godziny startu tym większe kolejki do toitoii.
 |
Na pierwszym kilometrze fot. Tomasz Kłosek www.fitfot.pl |
Start.
Start 13. PZU Półmaratonu Warszawskiego zaplanowany był na godzinę 10. Chwilę
wcześniej wystartowali zawodnicy na wózkach. Po starcie głównym zawodnicy w
swoich strefach powoli przesuwali się na przód. Jako, że ja nie byłam na
początku tylko w strefie nazwijmy ją sexy pace to linię startu przekroczyłam o
godzinie 10:12 i zaczęło się moje 21 kilometrów. Pięć kilometrów zleciało nawet
szybko. Przed flagą piątego kilometra była pierwsza strefach wsparcia, czyli
woda i izotonik, tu też rozpoczynał się podbieg na most Gdański. Biegło mi się
dobrze i byłam zadowolona. Tempo około 7 min/km, a prognozowany czas na mecie
2:26:38. Przez most na Pragę i po Pradze aż do 10 kilometra też było bardzo
dobrze. Według zegarka na przebiegniecie dziesięciu kilometrów potrzebowałam
01:10:31 średnie tętno wynosiło 176 uderzeń. W okolicach trzynastego kilometra
był kolejny punkt odżywczy. Ponownie sięgnęłam po kubek z wodą, troszkę się napiłam
a resztą opłukałam ręce. Po minięciu punktu o czymś sobie przypomniałam.
Zapomniała zjeść żelu energetycznego. Żele muszę popijać wodą, aby wszystko
było ok. Zrobiła się potwornie głodna, tempo biegu spadło z ok 7 min/km do ok 8
min/km. Na kolejnym punkcie, który znajdował się pomiędzy szesnastym a
siedemnastym kilometrem szybko musiałam nadrobić. Posiliłam się, połknęłam
całego banana. Została ostatnia prosta, ostatni podbieg i ostatnie pięć
kilometrów. Sił niestety, co raz mniej. Starałam się jak najwięcej biec, ale
były momenty, kiedy schodziłam do marszu. Czekałam na tunel, bo po wyjściu z
tunelu tylko kilometr i w tunelu miał być punkt kibicowania chóru akademickiego
UW. Biegnąc trochę się rozglądałam, cieszyłam się biegiem i dopingiem, trochę
patrzyłam w asfalt we własne buty, aby kilometry szybciej leciały. Dobiegłam do
strefy kibicowania Adidas Runners Warsaw jest doping jest moc. Tempo na chwilę
skończyło do 6 min/km, mocy starczyło na ok 300 metrów, ale już widać było
tunel. Niestety chór w tunelu nie poczekał na wolniejszych biegaczy. Światełko
w tunelu, czyli ostatni podbieg i już kilometr do końca. Dostałam dodatkowych
siły, z każdym metrem, co raz lepiej się biegło. Na około 500 metrów przed metą
już było widać finisz. Tempo skoczyło, biegłam w tempie poniżej 7 min/km. Już
widać, już słychać i jest meta. Wg organizatora mój nieoficjalny czas to
02:44:14 netto. Mając kilka kilo za dużo, nie trenując często dałam radę.
 |
5 kilometr fot. Tomasz Kłosek www.fitfot.pl |
 |
W Biegu fot. RunFoto www.fitfot.pl |
 |
13 kilometr fot. amberif www.fitfot.pl |
O półmaratonie
Organizacyjnie wszystko było w porządku, mimo kilku tysięcy startujących nie
było ciasno i nie było korka. Od początku mogłam biec w swoim tempie. W strefie
mety też wszystko sprawnie, nie wiem jak to wyglądało jak na metę wbiegły
większe ilości biegaczy, ale przy moim czasie wszystko ok. Są tacy
organizatorzy biegów, u których wszystko jest na medal.
Wolontariusze starali się bardzo, robili, co mogli, aby wszystko grało, w
zamian otrzymywali uśmiech, dobre słowo i czekoladę. Po przebiegnięciu
linii mety dobre słowo czy uśmiech od
wolontariusza potrafi dodać więcej sił niż najlepszy żel, ale niestety są też uczestnicy,
którzy zapominają, że wolontariusz to też człowieka. Byłam trzy razy
wolontariuszem (
Runmageddon, bieg Everest Run i bieg Powstania
Warszawskiego) z chęcią zapisałabym się jeszcze, ale niestety brak czasu na wszystko,
co by się chciało.
Było o organizatorach, wolontariuszach to teraz czas na kibiców. Kibice są mega
ważni, dodają skrzydeł i energii. Po sobie wiem, że kibicowanie to ciężka
sprawa. Krzyczysz, wołasz i dopingujesz a tam słuchawki. W tym roku podczas
półmaratonu było jakby mniej kibiców przy ulicach, ale na plus nie było
"złych kibiców". Podczas poprzednich dużych biegów w Warszawie zdarzali
się źli kibice, czyli osoby życzące źle i mające żal za blokadę "całego
miasta". Najbardziej żal i szkoda, że oficjalne punkty kibicowania,
wymienione w informatorze (oczywiście nie wszystkie) nie czekały do końca.
Zgodnie z regulaminem biegacz miał 3 godziny i 30 minut na ukończenie. To
oznacza, że na biegu mogą się pojawić osoby wolniejsze, chcące spróbować i
poczuć atmosferę. Taka osoba, która kończy bieg po 3 godzinach, co widzi? Że
jednak organizator napisał w informatorze, co innego niż to, co było w
rzeczywistości. Wśród jednak wielu osób kibicujących udało mi się wypatrzeć
kilka znajomych osób, to bardzo miłe jak biegowy znajomy krzykiem wspiera.
Naprawdę miło było was widzieć.
a
 |
W Biegu fot. Run&Ride Foto www.fitfot.pl |
 |
Meta już blisko fot. Tomasz Kłosek www.fitfot.pl |
 |
Z medalem |
Za rok postaram się ponownie stanąć na linii startu i mety
Półmaratonu warszawskiego będzie to mój piaty start w tej imprezie, a tym
czasem Miło Było Was Widzieć.
Pozdrawiam
Natalia
 |
5 minut rozmowy z wolontariuszami |
 |
Na koniec miska zupy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz